Niby chodzi o to samo - rywalizację na krawędzi ryzyka - ale dawniej było znacznie trudniej niż dziś. Dlaczego zwycięzcy legendarnych rajdów Carrera Panamericana i Mille Miglia weszli do panteonu sław? Bo byli - bez żadnej przesady - nieustraszeni.
Na przełomie lat 40. i 50. nikt jeszcze nie myślał o wspaniałych plażach Cancun, a południowy sąsiad USA znajdował się na cywilizacyjnych antypodach. Meksykanie wybudowali więc bity trakt Carrera Panamericana przebiegający z północy na południe i dla wypromowania tej cywilizacyjnej zdobyczy postanowili zorganizować rajd samochodowy.
W 1950 roku na start zgłosiło się 120 śmiałków. Wystartowali z Juarez, żeby po sześciu dniach i przejechaniu aż 3200 km skończyć piekielną walkę w El Ocotal. Patrząc z dzisiejszej perspektywy, Carrera niewiele odbiegała od pustynnego Dakaru. Trzeba było pokonywać co najmniej 500 kilometrów dziennie, co wcale nie było łatwe. Trasa rajdu przebiegała po zapyziałych szutrowych drogach pełnych dziur i wałęsających się dzikich zwierząt, na wysokości od jednego do trzech tysięcy metrów nad poziomem morza. Tak wysoko samochody traciły moc i krztusiły się na podjazdach - ich silnikom po prostu brakowało tlenu. Żeby dało się jechać, trzeba było ciągle wymieniać świece i podkręcać zapłon. Z kolei szutrowe nawierzchnie z ubitego naprędce wulkanicznego pyłu błyskawicznie niszczyły opony. Komplet starczał tylko na 1 tysiąc kilometrów oszczędnej jazdy, potem gumy można było wyrzucić do rowu. Dzieła zniszczenia dopełniał gęsty kurz atakujący precyzyjne mechanizmy i olbrzymia różnica temperatur: w Juarez panował 35-stopniowy upał, a w górach zdarzały się przymrozki.
Ciśnienie i stres wykańczały kierowców. Za rajdem nie podążała karawana lotnych serwisów, dlatego pierwszą Carrerę ukończyło zaledwie 47 załóg. Hershel McGriff wygrał przypadkiem, mimo urwanej miski olejowej. Silnik żółtego "Oldsa" romantycznie ozdobionego czerwonymi różami zgasł, kiedy sędzia odmachiwał flagą jego zwycięstwo. Hershel na przejechanie trzech tysięcy kilometrów potrzebował zaledwie 27,5 godziny, co znaczy, że uzyskał średnią prędkość na poziomie 116 km/h. Mało? Zaznaczam, to prędkość ŚREDNIA, podobną - według obecnych standardów FIA - osiągają zawodnicy mistrzostw Europy.
Oprócz Klinga w Carrera Panamericana brali udział wszyscy liczący się kierowcy lat 50.: Carroll Shelby, Alberto Ascari, Juan Manuel Fangio czy Phil Hill (ojciec Dereka Hilla, który w 2003 roku brał udział w wyścigach F3000). Wśród VIP-ów nie brakowało arystokratycznych ekscentryków. W 1952 roku w rajdzie rywalizował książę von Metternich, miły pan z nienagannymi manierami (w cywilu meksykański importer VW) i fanatyk prędkości. Wystartował lekkim Porsche 356 z silnikiem 1,5 litra i w klasyfikacji generalnej zajął dobre ósme miejsce.
Była prędkość, były też ofiary. Często śmiertelne - w tamtych czasach, delikatnie mówiąc, ratownictwo nie stało na najwyższym poziomie. Nie było hydraulicznych siłowników i wielkich nożyc do blachy, a w razie kraksy pogniecioną karoserię przecinano siekierami. W Carrera Panamericana z życiem pożegnał się włoski kierowca Felice Bonetto, Meksykanie Estrada "Ché" Menocal i Santos Diaz, pilot Ford Robinson, a także kilku kibiców. W 1955 roku, po rozegraniu zaledwie pięciu edycji, rajd już się nie odbył. Stało się tak trochę z konieczności - w tym samym roku doszło do jednej z największych tragedii w historii sportu samochodowego: rozpędzony Mercedes zabił na trybunach w Le Mans 80 osób. W tak niedobrej atmosferze Carrera, też z duszami na sumieniu, nie miała szans. Impreza znikła z kalendarzy na długie ćwierć wieku.
Odrodziła się dopiero w 1980 roku jako rajd oldtimerów (tych trochę szybszych). Pod względem trudności nie da się go porównywać do Carrery z lat 50., ale dojechanie do mety, to nadal nie lada sztuka. Przekonali się o tym muzycy zespołu Pink Floyd, którzy zapragnęli poczuć dreszczyk rajdowych emocji. Choć byli amatorami i jechali ostrożnie, dostali mocno w skórę. Lider Floydów David Gilmour zaliczył poważny wypadek, a do mety udało się dojechać tylko perkusiście Nickowi Masonowi. W roku 1991 ekipa Floydów nagrała muzykę do pierwszego filmu dokumentującego Carrerę. Zespół nie musiał szukać inspiracji - mimo "dzwonu" Gilmour był rajdem zachwycony.
Klimat Panamericany może poczuć każdy. Edycja 2006 startuje dopiero 21 października. Jeszcze można się zgłosić.
Carrera - czym można się ścigać
Rajdy po włosku
Wzorem dla pierwszej Carrera Panamericana były słynne rajdy-maratony rozgrywane we Włoszech: Targa Florio i Mille Miglia. Pierwszy ma ponad stuletni rodowód i odbywał się tylko z dwoma przerwami na wojny światowe. Drugi, organizowany w latach 1927-57, błyskawicznie zyskał sławę najtrudniejszej imprezy Starego Kontynentu.
Obydwa rajdy były imprezami morderczymi dla samochodów i ich kierowców. Głównie z powodu dystansu - Targa Florio już w roku 1906 liczył aż 446 km, a Mille Miglia, jak na to wskazuje nazwa (po włosku "tysiąc mil"), odbywał się na trasie długości 1500 km z Brescii do Rzymu. Dziś w Targa Florio i Mille Miglia startują oldtimery, ale obydwa rajdy mają swoje odpowiedniki w mistrzostwach Włoch. Targa Florio to teraz Rajd Sycylii, a mianem "Mille Miglia" określa się jedną z rund mistrzostw Europy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz