piątek, 12 października 2007

Mały parkiet i wsparcie Unii

W tym roku rozkręcenie biznesu będzie łatwiejsze niż dotychczas - na rynku finansowym pojawia się coraz więcej możliwości pożyczek i dotacji.

Tempo wzrostu produktu krajowego brutto sięgnęło po trzech kwartałach zeszłego roku 5,8 proc. i było najwyższe od czasu wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. Trudno wyobrazić sobie lepsze czasy dla biznesu: rośnie eksport, Polacy zarabiają coraz więcej, zwiększa się konsumpcja. Banki nie są już tak ostrożne w udzielaniu kredytów jak jeszcze kilka lat temu, bo ryzyko bankructw, a tym samym straty pożyczonych pieniędzy, radykalnie spadło. Konkurencja na rynku finansowym zrobiła się tak ostra, że o względy klientów trzeba zabiegać ze wszystkich sił. A jak to zrobić? Po prostu obniżając marże, tnąc prowizje i redukując do minimum kryteria przyznawania pożyczek.

Przede wszystkim własne pieniądze
Firma doradcza Ernst & Young przekonuje, że małe przedsiębiorstwa zaczęły pożyczać od banków, ale prawdziwy przełom ma nastąpić dopiero w tym roku. Według niej w ciągu 4-5 lat wartość kredytów dla małych firm potroi się, czyli sięgnie 30 mld zł.
Ale to dopiero przyszłość. Na razie biznes zarabia krocie i niechętnie się zapożycza - jego zysk netto sięgnął 50,7 mld zł po trzech kwartałach zeszłego roku, o ponad 10 mld zł więcej niż rok wcześniej. Firmy trzymają pieniądze przede wszystkim na kontach bankowych i tylko część inwestują. Widać to po danych NBP, według których w zeszłym roku depozyty firm wzrosły aż o 25,6 proc., czyli prawie dwa razy bardziej niż brane przez nie kredyty.
Analitycy nie widzą w tym nic nadzwyczajnego, bo po chudym początku XXI wieku, kiedy przedsiębiorstwa wpadły w tarapaty, a banki nie chciały pożyczyć im ani grosza, teraz biznesmeni wolą dmuchać na zimne. Taki okres chomikowania trwa zwykle rok czy nawet półtora. Dopiero później firma zaczyna śmielej inwestować. Według Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan zdecydowana większość małych i średnich firm ma na tyle dobre wyniki finansowe, że bez problemów może pożyczyć pieniądze w banku, ale nie jest tym zainteresowana. Aż 70 proc. pytanych przez Lewiatana przedstawicieli drobnego biznesu twierdzi, że źródłem finansowania inwestycji pozostają dla nich środki własne.

Sami nie dadzÄ… rady
Jednak wcześniej czy później mała firma sięgnie po środki z zewnątrz. Oczywiście pod warunkiem, że będzie chciała się rozwijać. A tak zapewne się stanie, bo sprzyja temu koniunktura gospodarcza i rosnące dochody Polaków. Miesięczne wynagrodzenia w przedsiębiorstwach przekroczyły 3 tys. zł (zwiększyły się o prawie 5 proc.), wzrosła konsumpcja, poprawiły się nastroje społeczne. Według raportu organizacji międzynarodowej skupiającej firmy doradcze Grant Thornton International 72 proc. biznesmenów deklaruje chęć zainwestowania w 2007 roku w maszyny, a 29 proc. zamierza zwiększyć zatrudnienie. Jak pokazuje sondaż, szefowie niewielkich polskich firm prawie dwa razy częściej niż menedżerowie z innych krajów Unii zapowiadają zwiększenie inwestycji. Po raz pierwszy od pięciu lat ranking Grant Thornton pokazuje, że Polska ze wskaźnikiem 42 proc. ma więcej optymistów niż USA. Na tle świata i Unii Europejskiej wypada porównywalnie, natomiast wyprzedza je pod względem inwestycji.

Miliardy z Unii
Najwięcej pieniędzy małe i średnie przedsiębiorstwa otrzymają z Unii Europejskiej. W latach 2007-2013 UE chce wpompować do Polski 67 miliardów euro. Gros tych pieniędzy trafi do firm. Jednak przedsiębiorstwo ubiegające się o unijne dotacje musi wyłożyć część pieniędzy z własnej kieszeni. Z doświadczeń dotychczas realizowanych programów pomocowych wynika, że połowa środków będzie pochodziła z Brukseli, drugą część wyłożą same firmy i wspierające je banki. Być może pomoc instytucji finansowych nie będzie musiała być tak duża jak przed laty, bo firmy w większym stopniu będą korzystały z zaliczek. Niemniej skala projektów przewidzianych na lata 2007-2013 jest o wiele wyższa, bez zewnętrznej pomocy z pewnością więc się nie obejdzie.

PieniÄ…dze na innowacje
Sztandarowy unijny program "Innowacyjna gospodarka" adresowany do firm w ciągu pięciu lat powinien przynieść polskim przedsiębiorstwom około 4,4 mld euro. Program adresowany jest przede wszystkim do tych, którzy stawiają na nowoczesność. Za środki z Brukseli będą mogli wdrożyć najnowsze technologie i zmodernizować własne firmy. Bruksela chce dać na to duże pieniądze, bo tego typu przedsięwzięcia nie są chętnie finansowane przez komercyjne banki. Nawet fundusze podwyższonego ryzyka omijają takie firmy z daleka. Nic dziwnego, skoro w przypadku niewielkich przedsiębiorstw przedsięwzięcia nie mają wysokiej wartości, natomiast ich obsługa jest kosztowna.
Brukseli to nie zraża, dlatego chce wydać miliardy na śmiałe pomysły, nawet gdyby miały one niewielki zasięg. Ponieważ jednak będzie ich wiele, mogą rozruszać całą gospodarkę. Ich wpływ może być zbawienny także dla firm przede wszystkim małych i średnich.

Prostsze procedury
Żeby skorzystać z pieniędzy na innowacje, mała firma będzie musiała przejść przez unijne procedury. Projekt zostanie oceniony przez fachowca już na wstępnym etapie, a wszystkie potrzebne dokumenty trzeba będzie dostarczyć tuż przed wydaniem decyzji w sprawie dotacji. To radykalnie obniży koszty i ograniczy do minimum mitręgę związaną z procedurą.
"Innowacyjna gospodarka" nie jest programem dla mało ambitnych średniaków. Tu nie ma pieniędzy na wymianę starych maszyn na nowe. Program ma wprowadzić do firmy nowe technologie i zupełnie inne rozwiązania. Firma będzie mogła z unijnej dotacji opłacić badania naukowe czy też unowocześnić własne laboratorium, które pozwoli jej osiągnąć te cele. Na przygotowanie biznesplanów jest jeszcze trochę czasu, bo "Innowacyjna gospodarka" ruszy prawdopodobnie na przełomie lata i jesieni.

MajÄ…tek na edukacjÄ™
Jeszcze większe pieniądze, bo połowa z ponad 11,4 mld euro, które UE i budżet naszego państwa przeznaczyły na program operacyjny "Kapitał ludzki", zostanie wyasygnowana na edukację dorosłych. Z tych środków będzie można skorzystać w przyszłym roku, kiedy ruszą pierwsze szkolenia organizowane z nowej puli. Trafią one do przedsiębiorców przede wszystkim za pośrednictwem samorządów. To tam, a nie tylko w instytucjach centralnych - Ministerstwie Gospodarki, Ministerstwie Rozwoju Regionalnego czy w Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości - trzeba szukać unijnych pieniędzy. Lokalne, niewielkie firmy powinny tam skierować swoje pierwsze kroki w poszukiwaniu środków.
W gąszczu unijnych dotacji lepiej nie poruszać się na oślep. Warto wiedzieć, gdzie i po co można się zwrócić. Można też skorzystać ze szkoleń. Zwykle są one płatne, jednak zdobyte na nich umiejętności mogą okazać się bezcenne - do podziału są w końcu miliardy euro.

Dystans do szkoleń
Na razie jednak maÅ‚e i Å›rednie firmy nie palÄ… siÄ™ do szkoleÅ„. I to ani do tych pomagajÄ…cych zdobyć wiedzÄ™ o funduszach unijnych, ani do podnoszÄ…cych kwalifikacje pracowników. Tak twierdzi Leszek GreÅ„, dyrektor generalny firmy GreÅ„ Communication, która za unijne pieniÄ…dze przeszkoliÅ‚a w ciÄ…gu roku 750 osób z dużych i maÅ‚ych firm. GreÅ„ uważa, że nowe umiejÄ™tnoÅ›ci nie sÄ… wykorzystywane w firmie, bo szefowie maÅ‚ych firm widzÄ… wrÄ™cz zagrożenie w poszerzaniu wiedzy pracowników. Co wiÄ™cej - niektórzy pracodawcy bojÄ… siÄ™, że wyedukowany pracownik znajdzie lepszÄ… pracÄ™ i odejdzie z firmy. Być może obawy pracodawców sÄ… uzasadnione, bo rynek pracy przestaÅ‚ rozpieszczać szefów firm. Polacy chÄ™tniej zmieniajÄ… pracÄ™, wyjeżdżajÄ
… na Zachód i podnoszÄ… kwalifikacje, gdy nadarzy siÄ™ okazja. Utrzymanie pracownika to teraz nie lada sztuka, zwÅ‚aszcza w tak deficytowych branżach, jak np. budownictwo. Wspólnota znalazÅ‚a jednak na to sposób i niektóre programy szkoleniowe skonstruowaÅ‚a tak, by zapeÅ‚nić luki, jakie powstajÄ… po wyjeździe fachowców na Zachód.

Pożyczka z Brukseli
Wielkie pieniądze z Unii to nie jedyne źródło kapitałów dla małych i średnich firm. Drobny biznes szuka też wsparcia w instytucjach znajdujących się często za miedzą. Należą do nich fundusze pożyczkowe. Można dostać u nich pieniądze taniej niż w banku, bez uciążliwych procedur. Dla właściciela sklepu czy niewielkiego warsztatu rodzinnego wystarczy kilkadziesiąt tysięcy złotych pożyczki, by rozkręcić interes. Zwłaszcza że fundusze pożyczkowe mogą również liczyć na wsparcie z Brukseli.
Przez wiele lat pożyczały one niewielkie kwoty, sięgające kilkudziesięciu tysięcy złotych, jednak od czasu, gdy dofinansowuje je Bruksela, podniosły wysokość kredytów nawet do ponad 100 tys. zł. Oprocentowanie - jak na pożyczki dla firm - bywa niskie, w granicach nawet 4 proc. Wszystko zależy od tego, jak wiarygodny jest dłużnik, ile osób za niego poręcza i czy z funduszem współpracuje bez zarzutów już od dłuższego czasu. Gdy mała firma zbierze wiele dobrych rekomendacji, może liczyć również na umorzenie części długu.

W drodze do banku
O takich bonusach w komercyjnych bankach nie ma nawet co marzyć. Dopiero od niedawna małe firmy mogą tam otrzymać kredyt na czas dłuższy niż rok, podczas gdy w funduszach pożyczkowych bez większych problemów dostają pożyczkę nawet na pięć lat. Fundusze pożyczkowe są przedsionkiem banków. To tam firmy stają na nogi, poprawiają swoją kondycję finansową, by potem, gdy już będą mocniejsze, starać się o dużo większy kredyt w banku komercyjnym. W funduszach pożyczkowych małe przedsiębiorstwa budują historię kredytową, którą potem będą mogły przedstawić bankowi. Do takiej współpracy chętnych jest coraz więcej. Kilkanaście funduszy rozrosło się do ponad osiemdziesięciu (w 1992 r. były tylko trzy). Liderem na tym rynku jest Fundusz Mikro, który w ciągu przeszło dziesięciu lat udzielił ponad 90 tys. pożyczek. Nie są to wielkie kwoty, bo chociaż Fundusz Mikro do listopada zeszłego roku wydał na kredyty 701,6 mln zł, to i tak średnia wartość pożyczki sięga zaledwie 7,7 tys. zł. Dla wszystkich funduszy pożyczkowych jest ona wyższa (w 2005 r. wynosiła 14,4 tys. zł).Takie pieniądze mogą wystarczyć na rozbudowę warsztatu lub zakup sklepowych regałów. I klientów tych instytucji zwykle to zado-wala: w Funduszu Mikro ponad połowa kredytobiorców pochodzi z branży handlowej, 36 proc. to usługi, a zaledwie 9 proc. to sektor produkcyjny.

Poręczenie w funduszu
Pożyczka to nie wszystko, co można dostać w takim funduszu. Niektóre z nich udzielają również poręczeń. Tak jest w Polskiej Fundacji Przedsiębiorczości, która obsługuje małe przedsiębiorstwa. Poręczenie można dostać na spłatę kredytu w banku czy nawet pożyczki w funduszu poręczeniowym. Korzystają z nich te firmy, które mają zbyt małe kapitały, by samodzielnie zagwarantować spłatę kredytu.
Takich instytucji udzielających poręczeń nie brakuje. Można się ubiegać o nie również w Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. Zarówno pożyczki, jak i poręczenia udzielane przez PARP regulują ministerialne rozporządzenia. Poręczenia mogą służyć spłacie kredytów, ale tylko wtedy, gdy zostaną zaciągnięte w instytucji, z którą fundusz poręczeniowy zawarł specjalną umowę. Lista jest zwykle długa i obejmuje najczęściej duże i mniejsze banki komercyjne.

Wspólnie z venture capital
Drobny biznes może również próbować zdobyć środki w funduszach private
equity/venture capital. Dysponują one kapitałem sięgającym setek milionów dolarów. Jednak na razie funduszy, które interesowałyby małe firmy, jest jak na lekarstwo. Wprawdzie w Polsce działa ich już ponad 40, ale wybierają one najczęściej średnie, warte co najmniej kilka milionów projekty. Na przykład minimalny limit inwestycyjny największego z nich - Enterprise Investors - wynosi 3 mln euro.
Są to fundusze wysokiego ryzyka, które najczęściej lokują pieniądze w firmy znajdujące się we wczesnej fazie rozwoju, a gdy przedsięwzięcie się powiedzie, sprzedają z zyskiem swoje udziały. W Polsce takie inwestycje to ciągle nowość. Według Polskiego Stowarzyszenia Inwestorów Kapitałowych do małych firm trafia zaledwie kilka procent środków zarządzanych przez venture capital. Być może to się zmieni, gdyż pod koniec roku zaczął działać Inveno - fundusz venture capital, który będzie inwestował wyłącznie w małe firmy. To na razie kropla w morzu potrzeb, bo Inveno na swoje projekty wyłoży zaledwie 20 mln zł, za które ma zamiar sfinansować 20 firm. Możliwe jednak, że w ślad za nim pójdą kolejne fundusze. Jednak trzeba pamiętać, że private equity/venture capital nie są organizacjami non profit, jak fundusze pożyczkowe. Ich celem jest zysk. Dlatego venture capital dają wprawdzie pieniądze, ale w zamian przejmują zarządzanie nad firmą, kupują większościowe udziały, a po około pięciu latach je sprzedają. Współpraca z venture capital może oznaczać więc dla przedsiębiorcy konieczność dzielenia się władzą z innymi.

Po kapitał na giełdę
Mniejsze ryzyko utraty kontroli nad firmą wiąże się z wprowadzeniem spółki na giełdę. To atrakcyjny sposób pozyskania kapitału, zwłaszcza że warszawski parkiet już dawno przestał być domeną wyłącznie dużych przedsiębiorstw. Po wielkich prywatyzacjach zaczęły pojawiać się na niej również małe i średnie firmy. Szczególnie interesujący był pod tym względem ubiegły rok, kiedy wśród debiutantów dominowały spółki średniej wielkości.
Giełda przyciąga emitentów, bo od przeszło dwóch lat trwa na niej dobra passa. Akcje cieszą się dużym wzięciem, bez trudu można więc je sprzedać, a do tego rosną notowania giełdowe, co z kolei pozwala osiągać inwestorom spore zyski. W zeszłym roku rekordy biły najczęściej indeksy średnich i małych spółek, które także najbardziej wzrosły na przestrzeni całego roku: indeks średnich firm MIDWIG zwiększył się o 70,4 proc., a małych WIRR - o 133,4 proc.
W tym roku na warszawskim parkiecie również ma pojawić się wielu debiutantów (może paść nawet najlepszy wynik w historii GPW, bo mówi się o 60 giełdowych wodowaniach), a wśród nich nie zabraknie także małych firm. Zwłaszcza że zarząd giełdy dwoi się i troi, by zachęcić do debiutów jak największą grupę niewielkich spółek. Dlatego stworzył tzw. program firm partnerskich, które pomagają im wejść na rynek kapitałowy. Obejmuje on m.in. firmy inwestycyjne, prawnicze, audytorskie, doradztwa finansowego, które uczestniczą w realizowaniu ofert pierwotnych o wartości do 100 mln zł, gdzie koszt pozyskania kapitału nie przekracza 5 proc. wartości emisji.

Parkiet dla małych firm
Jednak prawdziwa rewolucja dokona się pod koniec III kwartału, kiedy na warszawskim parkiecie pojawi się tzw. Nowy Rynek. Będzie to platforma obrotu służąca finansowaniu rozwoju małych i średnich przedsiębiorstw. Nowy Rynek uzyska status rynku nieregulowanego. Według prezesa giełdy Ludwika Sobolewskiego uzupełni on oferty kierowane do małych i średnich przedsiębiorstw przez PARP i Ministerstwo Gospodarki. Potencjalnych uczestników Nowego Rynku już teraz można oszacować na kilka tysięcy. W samym resorcie gospodarki wytypowano armię firm, które przeszły procedury aplikacyjne, mają ciekawe pomysły, ale brakuje im środków na rozwój. Będą mogły poszukać go na nowym, specjalnie dla nich stworzonym parkiecie. Z kolei PARP spośród 14 tys. firm ze swoj
ej bazy wyselekcjonował blisko 1200 przedsiębiorstw, do których została wysłana informacja o możliwościach finansowania rozwoju poprzez Nowy Rynek.
Prace nad nową platformą notowań nabrały już ostrego tempa. Warszawska giełda ma nawet gotowy szczegółowy plan notowań. Według Łukasza Jagiełły, dyrektora działu planowania i rozwoju biznesu GPW, Nowy Rynek będzie finansował małe podmioty o dużych perspektywach rozwoju. Giełda nie ukrywa, że zostanie on tak skonstruowany, by był alternatywą dla kredytu bankowego. Na Nowym Rynku byłyby notowane małe spółki o kapitalizacji do około 20 mln zł i wartości oferty publicznej od kilkuset tysięcy do kilku milionów złotych. Inwestorami mają być fundusze venture capital/private equity, fundusze zamknięte, ubezpieczeniowe, osoby prywatne z dużym kapitałem i inwestorzy indywidualni akceptujący wyższe ryzyko. Spółki dopuszczone do obrotu na tym rynku będą notowane w alternatywnym systemie obrotu prowadzonym przez GPW. Będzie to więc nowy parkiet, na którym małe firmy mogą znaleźć się po spełnieniu podstawowych zasad bezpieczeństwa w obrocie giełdowym. Firmy notowane na Nowym Rynku muszą spełniać wszystkie obowiązki przypisane spółkom giełdowym, jednak będą tam funkcjonowały na mniej rygorystycznych zasadach niż na rynku regulowanym.

Źródło: Newsweek, dodatek "PORADNIK PRZEDSIĘBIORCY" Numer 05/07 autor: Stefan Gwożnicki


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz